28.6.15

Rozdział 1

            Scarlett wysiadła z taksówki przed jednym z domków na przedmieściach Nowego Jorku. Przyleciała właśnie na ferie wiosenne do swojego ojca i jego nowej rodziny. Z jednej strony cieszyła się, że spędzi trochę czasu z dala od domu, ale z drugiej – myśl o tym, że miała przebywać dwa tygodnie ze swoim ojcem i jego rodziną sprawiała, że wolała wrócić do Los Angeles. Rodzice dziewczyny rozwiedli się gdy miała cztery lata, już dwa lata później jej ojcu urodził się syn i ona przestała się  dla niego liczyć. Żeby zachować pozory kochającego tatusia, zabierał ją do siebie na wakacje i ferie, ale ona czuła się niepotrzebna, czuła, że to wszystko jest na siłę. Kiedy była młodsza cieszyła się z okazji spędzenia czasu z ojcem, mogła pobawić się z młodszym bratem, ale teraz on także się zmienił i jest nieznośnym nastolatkiem. Z nową żoną ojca również się nie dogadywała i nikt nawet nie próbował tego zmienić, bo nikomu na tym nie zależało.
            Szatynka skierowała się do wielkiego domu i gdy tylko weszła na werandę, drzwi się otworzyły i pokazał się w nich uśmiechnięty mężczyzna. Pomimo tego, że był jej ojcem, dziewczyna nigdy nie mogła rozszyfrować, kiedy jest szczery, a kiedy tylko udaje.
            -Część skarbie – przywitał się i zabrał od niej walizkę.
            -Część tato – odpowiedziała od niechcenia.
            -Wejdź do środka – zachęcił.
            Kiedy znaleźli się w środku, dziewczyna przywitała się z Eleonor – swoją macochą i Colem – przyrodnim bratem. Udała, że jest zmęczona podróżą i chciałaby odpocząć. Nikt oczywiście nie protestował, więc dziewczyna bez słowa skierowała się do pokoju, w którym zawsze mieszkała, kiedy przyjeżdżała do ojca. Postawiła walizkę przy szafie, a torebkę rzuciła na łóżko. Usiadła na fotelu i odchyliła głowę do tyłu. Czekały ją dwa tygodnie męczarni i nie była pewna czy to wytrzyma. Sięgnęła po telefon i wybrała numer swojej rodzicielki. Po kilku sygnałach usłyszała dźwięk poczty głosowej. Nie była tym zaskoczona, bo jej matka była zadowolona, że pozbyła się na jakiś czas swojej córki z domu.
Na dworze zaczynało się ściemniać, więc dziewczyna wstała ze swojego miejsca, wyjęła z walizki luźną koszulkę, którą na siebie założyła, po czym położyła się na łóżku. Nie trwało długo, a zmęczenie dało o sobie znać i szatynka zasnęła.
            Obudziła się dość późno, kiedy spojrzała na wyświetlacz telefonu, było po dwunastej. Wstała i skierowała się do łazienki gdzie wzięła prysznic, odświeżyła się i udała na dół do kuchni, gdzie krzątała się Eleonor.
            -Dzień dobry – przywitała się cicho.
            -Dzień dobry Scarlett – kobieta się uśmiechnęła. – Na co masz ochotę? Zrobiłam naleśniki, ale…
            -Mogą być naleśniki – stwierdziła.
            Naleśniki okazały się być przepyszne. Jednak sztywna i nieswoja atmosfera pomiędzy żoną jej ojca psuły wszystko. Szatynka posprzątała po zjedzonym przez siebie posiłku i poinformowała Eleonor o tym, że wychodzi się przejść. Jej ojca nie było już w domu, bo jak zwykle musiał załatwić coś w pracy, a Cole już od godziny przebywał gdzieś poza domem.
            Scarlett udała się w stronę swojego ulubionego parku. Zastanawiała się jak wytrzyma dwa tygodnie w mieście, w którym nikogo nie znała, w którym była kompletnie sama. Ojciec opiekował się nią tylko dlatego, że był to jego obowiązek. Sama nie wiedziała, co tu robi. Ale z drugiej strony odpoczynek od ciągłej rutyny dobrze jej zrobił. Czasami miała dość tego, że jej matka co tydzień przyprowadzała do domu innego faceta. Rozumiała, że jej rodzicielka jest jeszcze młoda i ma prawo do miłości, ale według Scarlett kobieta poszukiwała partnera ze zbyt wielką desperacją. Przez to wszystko dziewczyna czuła się nieco zaniedbywana, ale nie miała tego matce za złe. Przez to, co przeżyła musiała przejść przyśpieszony kurs dojrzałości. Nie była jak większość jej rówieśników. Wyróżniała się i zdawała sobie z tego sprawę. Problem polegał jednak na tym, że nikt nie dostrzegał w niej kogoś wyjątkowego – wśród tłumów ludzi na ulicy była tylko szarą dziewczyną, której nikt nie zauważał.
            Szatynka usiadła na ławce w parku. Promienie słońca przyjemnie ogrzewały jej twarz, co dawało jej błogie ukojenie i pozwalało odpocząć. Rozmyślała o wielu sprawach, którego od dłuższego czasu zaprzątały jej głowę. Po jakimś czasie zorientowała się jednak, że się zasiedziała i postanowiła wrócić do domu. Jedynym plusem pobytu u ojca był Nowy Jork – kochała to miasto. Uwielbiała spacery po zatłoczonych ulicach widując masę ludzi. Przechadzała się po mieście i czuła, jakby poruszała się w zwolnionym tempie, a wszyscy zabiegani ludzie dokądś się śpieszyli. Uśmiechnęła się do siebie pod nosem i przyśpieszyła kierując się do domu swojego ojca.
            Kiedy znalazła się na miejscu, powolnym krokiem weszła na posesję, a następnie do domu. Już od progu przywitał ją jej ojciec, który widocznie bardzo się starał stworzyć pozory kochającego tatusia.
            -Część córcia – uśmiechnął się.
            -Część tato – odpowiedziała obojętnie.
            -Może masz ochotę na kino? Poszlibyśmy we czwórkę – zaproponował.
            -Czemu nie – wzruszyła ramionami.

*

            Z dnia na dzień Scarlett przyzwyczajała się do mieszkania ze swoim ojcem, chociaż nadal męczyło ją znoszenie niezręcznych sytuacji w jego domu. Wolała już znosić humory swojej matki i jej brak zainteresowania od tego sztucznego zamartwiania się i udawanych uśmiechów.
            Wracała właśnie z zakupów i już nawet to zaczęło ją nudzić. Była w Nowym Jorku – mieście, gdzie odbywają się najlepsze imprezy, gdzie można spotkać mnóstwo nowych ludzi – ona zamiast tego wolała założyć rozciągnięty sweter, schować się pod gruby koc i po raz kolejny przeczytać książkę o miłości wyobrażając sobie siebie na miejscu głównej bohaterki zdając sobie sprawę, że taka miłość nigdy jej nie spotka. Nie lubiła tłumów, uwielbiała za to długie spacery. Czasami zastanawiała się po kim odziedziczyła swój charakter – po mamie czy po ojcu, chociaż po dłuższych przemyśleniach zawsze stwierdzała, że to niemożliwe, że jest ich córką, była zbyt spokojna, zbyt zamknięta w sobie, miała swój świat, do którego nikt nie miał dostępu – do czasu.
            Zaniosła zakupy do kuchni i udała się do swojego tymczasowego pokoju. Nie miała ochoty uczestniczyć w rodzinnej sielance, wolała po raz kolejny skłamać, że jest zmęczona i źle się czuje. Miała dość, naprawdę dość i w sumie nie do końca wiedziała, co tak naprawdę tu robi. Ojciec pozwalał jej tu przyjeżdżać tylko po to, żeby pozbyć się swojego chorego poczucia winy przez to, że zostawił ją, kiedy była mała. Od czasu rozwodu jej rodziców zaczęły się wszystkie jej problemy. Scarlett nie miała swojego miejsca na Ziemi. Ojciec mieszkał w Nowym Jorku, a ona z matką w Los Angeles. W żadnym z tych domów nie czuła się dobrze, bo prawda była taka, że była samotna. Może chodziło o to, że dziewczyna najzwyczajniej w świecie nie potrafiła pogodzić się z tym, jak potoczyło się jej życie. Zawsze miała problem z tym, żeby zaakceptować fakt, że to spotkało właśnie ją. Jej rodzice się rozwiedli i oboje zaczęli żyć własnym życiem zupełnie zapominając o tym, że mają dzieci, które potrzebują miłości. Pocieszał ją jedynie fakt, że niektórzy mają gorzej, innych spotykają jeszcze większe nieszczęścia, niektórzy nie mają dachu nad głową, cierpią na nieuleczalne choroby, borykają się z problemami finansowymi, które doprowadzają ich do załamania nerwowego. A Scarlett? Ktoś mógłby powiedzieć, że jej rodzice tylko się rozwiedli, ale nadal ich ma. Jednak w momencie rozwodu jej rodziców szatynka straciła znacznie więcej – straciła miłość i poczucie bezpieczeństwa, bez którego nie potrafiła się odnaleźć na tym ogromnym świecie.
            Usłyszała pukanie do drzwi, które przerwało jej przemyślenia. Odwróciła się i zobaczyła swojego ojca. Jego mina była nieco…zmartwiona. Nie, jej ojciec nigdy się o nią nie martwił.
            -Co się dzieje? – zapytał siadając na krześle obrotowym.
            -Nic, po prostu źle się czuję – odpowiedziała obojętnie.
            -Przecież widzę… Słuchaj, wiem, że jestem beznadziejnym ojcem, że przez większość twojego życia nie było mnie przy tobie, ale to nie zmienia faktu, że jesteś moją córką i chcę dla ciebie jak najlepiej wyznał, a blondynka była zaskoczona wyznaniem swojego ojca.
            -Nie chcę o tym rozmawiać – stwierdziła.
            -Jak uważasz – westchnął. – A powiedz mi, co słychać u mamy?
            -Mam na nią skarżyć?
            -Nie, nie o to mi chodziło. Po prostu chciałbym wiedzieć czy wszystko u niej w porządku – wyjaśnił.
            -U mamy wszystko bez zmian – wzruszyła ramionami. – Kiedyś możesz przyjechać do nas w odwiedziny – powiedziała obojętnie.
            -Może kiedyś – uśmiechnął się. – Szkoda, że już za kilka dni wyjeżdżasz. Będzie nam tu ciebie brakowało.
            -Tato, nie musisz kłamać, wiem dlaczego tu jestem i nie musisz udawać, że cieszysz się, że przyjechałam w odwiedziny – w końcu udało jej się powiedzieć to, co naprawdę czuła.
            -Ja naprawdę się cieszę, że nie straciłem z tobą kontaktu. Żałuję, że nie mam możliwości widywać się z tobą częściej, a chciałbym, ale nie mam na to żadnego wpływu. Jestem jednak pewien, że z mamą jest ci lepiej – Scarlett spojrzała na swojego ojca, ale już po chwili znowu spuściła głowę.
            -Tak, zgadza się – powiedziała bez przekonania.
            -Zostawię cię samą. Jeśli będziesz czegoś potrzebowała, wiesz gdzie mnie szukać – wstał ze swojego miejsca i udał się w stronę drzwi.
            -Dziękuję – wyszeptała, ale to słowo ciężko przechodziło przez jej gardło.
            Jej ojciec już nic nie odpowiedział, po prostu wyszedł z pokoju zostawiając ją samą. Szatynka po raz kolejny została sama ze swoimi myślami. Było jej ciężko otworzyć się przed swoim ojcem, którego tak naprawdę bardzo słabo znała. Nie potrafiła mu zaufać. To jednak prawda, że jeśli człowiek raz się na kimś zawiedzie, ciężko jest mu ponownie zaufać. Scarlett była zamknięta w sobie, nie rozmawiała o swoich uczuciach, właśnie z tego powodu, że bała się, że ktoś ją skrzywdzi, a ona w tym wszystkim już nigdy nie odnajdzie samej siebie. Może to źle, może skrytym ludziom bywa ciężej w życiu, może ciężej jest im żyć w związku, ale ona nie potrafiła się zmienić. Może z czasem będzie inaczej. Może pozna kogoś, kto sprawi, że nareszcie będzie mogła być szczęśliwa.



Od autorki:
Witam Was na moim nowym blogu. Tak wygląda pierwszy rozdział, z którego oczywiście nie jestem zadowolona, bo gdy go przeczytałam kilka razy, doszłam do wniosku, że tak naprawdę to opowiadanie nie zachęca i niczym nie różni się od innych i występuje tu dziewczyna, której rodzice się rozwiedli, a ona jest taka biedna i nieszczęśliwa aż w końcu poznaje miłość życia i wszystko się zmienia. Chciałam Was uświadomić, że pomimo tego, że rozdział nie zachwyca i nie zachęca do oczekiwania na ciąg dalszy, to myślę, że to opowiadanie nie będzie takie jak wszystkie. Chciałam spróbować czegoś innego, dlatego w opowiadaniu będzie wiele wątków, wielu bohaterów, a każdy z nich będzie miał inną sytuację życiową, inny problem, a główna bohaterka będzie starała się im wszystkim pomóc. Ale już nic więcej nie zdradzam, mam nadzieję, że chociaż kilka osób będzie czytało to opowiadanie, będzie mi oczywiście bardzo miło. Jeśli Wam się podoba, polecajcie innym. Z góry dziękuję :* Do następnego :*

3 komentarze:

  1. Cześć! ;*
    Początki zawsze są trudne, bo trzeba wprowadzić czytelnika w świat głównych bohaterów i dlatego najczęściej nic specjalnego się nie dzieje, ale to nie zmienia faktu, że rozdział jest ciekawy i wciągający. :) Ja bardzo lubię te pierwsze rozdziały, gdy autor wprowadza nas w całą fabułę opowiadanie, wszytko po kolei przedstawia. :)
    Od samego początku polubiłam Scarlett. Może dlatego, że ja również jestem zamknięta i samotna i przez to czuję z nią więź. ^^
    Żal mi jej, bo wiem, że rozwód rodziców jest ciężki, zwłaszcza gdy była małym dzieckiem. Teraz ma gorzej, tata mieszka daleko i prawie w ogóle gonie zna, a matka w domu mało co się nią interesuje. Biedna. Mam nadzieję, że jak pozna nowych ludzi, to jej życie odmieni się na lepsze i będzie szczęśliwa.
    Mi cały zarys tego opowiadania bardzo się podoba. Lubię czytać historie gdzie jest kilku głównych bohaterów z różnymi problemami. Sama mam ochotę coś takiego napisać. Już nawet pewna myśli chodzi mi po głowie, ale zobaczymy czy coś z tego wyjdzie. :D
    A więc jeszcze raz, rozdział mi się spodobał i przyjemnie mi się go czytało. :)
    Pozdrawiam :*

    OdpowiedzUsuń
  2. Twoje opowiadanie miałoby nie zachęcać do czytania? Co Ty gadasz, to kompletna nieprawda. Przeczytałam wszystkie Twoje opowiadania (przynajmniej wszystkie o których wiem haha) i każde jest wspaniałe, o czymś innym, dlatego już teraz wiem, że to również będzie niesamowite. Różne wątki, różni bohaterowie, różne problemy i jedna Scarlett, starająca się naprawić dusze tylu ludziom - już wiem, że opowiadanie będzie wspaniałe. Weny, czekam na kolejny. Możesz mnie informować dalej? (ask.fm/Paulaaa962) <3
    18th-street-jbff.blogspot.com
    getting-closer-jbff.blogspot.com
    priest-jbff.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  3. A mi się podoba ten rozdział i czekam na rozwinięcie, wiadomo, przecież trzeba to wszystko jakoś zacząć, jestem bardzo ciekawa twojego pomysłu i nowej historii powodzenia skarbie xx

    OdpowiedzUsuń